piątek, 17 maja 2013

ZOMBIES aka WICKED LITTLE THINGS (2006)



reżyseria - J.S. Cardone
scenariusz - Ben Nedivi
obsada - Lori Heuring, Scott Taylor-Compton, Chloë Grace Moretz, Geoffrey Lewis, Ben Cross, Craig Vye, Chris Jamba, Julie Rogers, Martin McDougall, Michael McCoy, Velizar Binev, Helia Grekova
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 17 listopada 2006
polska premiera - 16 czerwca 2012 (tv)
źródło - dvd (Momentum Pictures, UK)

   Owdowiała Karen przeprowadza się z córkami do odziedziczonego po rodzinie męża domku w górach. Nie wie, że na początku XX wieku, w położonej w pobliżu posiadłości kopalni, jej bezwzględny właściciel wykorzystywał dzieci ubogich emigrantów do drążenia tunelów. Pewnego dnia doszło do nieszczęśliwego wypadku i wszystkie dzieci zostały pogrzebane żywcem. Od tamtej pory krąży po okolicy legenda o dzieciach zombi, które polują ludzi. Wkrótce Karen i jej córki Sarah i Emma przekonają się, że ta niesamowita historia jest prawdziwa, a ich życie znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.


   ZOMBIES to tak nietypowy zombie movie, że nawet trudno go umieścić w szufladzie z innymi przedstawicielami tego nurtu. Wiecznie żywe dzieci pełnią tu raczej rolę świadectwa zbrodni z przeszłości, które niczym duchy nie spoczną, póki nie zemszczą się za doznane krzywdy. Tym samym brak tu poszerzającej swe kręgi inwazji nieumarłych, których celem jest konsumpcja ludzkiego ciała, zamieniająca ofiary w kolejne bezmyślne, kierowane głodem zombi. Owszem, upiorne dzieci żywią się ludzkim mięsem, ale miast wgryzać się w członki swych ofiar, wolą przy użyciu dzierżonych w rękach kilofów poćwiartować ciepłe jeszcze zwłoki, by wspólnie zasiąść do kolacji. Tak też filmowa przemoc sprowadza się do jednego rodzaju śmierci zadawanej narzędziami górniczymi i do scen spożywania posiłku przez małe zombi. 


   Trochę mało jak na półtoragodzinny seans, ale postać rzeczy zmienia fakt, że do okrutnych wydarzeń dochodzi w zasadzie w trzecim akcie filmu. Twórcy miast epatować nas kolejnymi scenami śmierci, postanowili skupić się na przedstawieniu członków trzyosobowej rodziny. Każdy z nich próbuje w jakiś sposób zapełnić swój czas. Podczas gdy Karen zaczyna studiować historię rodziny nieżyjącego męża, jej córki zawierają nowe przyjaźnie. O ile nastoletni znajomi Sarah wydają się czymś całkiem normalnym, o tyle nowa koleżanka Emmy mocno niepokoi matkę. I całkiem słusznie, bo nie tylko okazuje się ona być jedną z ofiar wypadku sprzed lat, ale i łączą ją więzy krwi z rodziną męża Karen, a tym samym z jej córkami. 


     Dość wolno rozkręcająca się akcja pozwoliła zbudować całkiem niezły klimat. Zapuszczony, pozbawiony cywilizacyjnych wygód dom i otaczający go leśny, jesienny krajobraz zostały całkiem dobrze sfotografowane przez operatora. Sceny nocne kręcono przy minimalnym użyciu sztucznego światła, co potęguje nastrój grozy w filmie, a jednocześnie może być uznawane za wadę. Sceny ataków upiornych dzieci  skąpane są bowiem w mroku i co soczystsze szczegóły akcji umykają oczom widza. Jeśli chodzi o charakteryzację małych zombi to jest ona bardzo minimalistyczna. Blade twarze i czarne jak smoła oczodoły spełniają jednak swą rolę i wydaje mi się, że bardziej drastyczny wygląd antagonistów byłby tu nie na miejscu. Wszak już widok żywiących się ludzkim mięsem dzieci jest wystarczająco dobitny.


   Aktorsko film jest bardzo nierówny. O ile do grającej Karen Lori Heuring trudno się przyczepić, o tyle siedemnastoletnia wtedy Scott Taylor-Compton mocno irytuje swą grą, której brak naturalności, co zresztą do tej pory się nie zmieniło. Pochwały należą się za to młodziutkiej Chloë Grace Moretz, której kreacja jest najlepsza w całym filmie. W drugoplanowej roli pojawia się też Ben Cross, ceniony niegdyś aktor, teraz rozmieniający się na drobne w słabych, telewizyjnych produkcjach. Tu zagrał mieszczucha, który próbuje chronić miasteczko przed małymi zombi, karmiąc je świńskim mięsem.


   WICKED LITTLE THINGS jest mocną średniawką, którą ogląda się w miarę przyjemnie, choć nie sposób zauważyć jej wad. Ogólnie pomysł na fabułę jest ciekawy, ale jego realizacja sprowadza się do utartych schematów w kinie grozy, z typowymi bohaterami i raczej oczywistym zakończeniem, w którym złość dzieci skierowana zostaje w kierunku potomka ich pracodawcy. Nie czepiam się zazwyczaj błędów logicznych, bo bez nich nie ma porządnego (!?) horroru, acz trzeba tu wspomnieć o niesławnej scenie ataku zombi na samochód nastolatków, która wręcz poraża brakiem logiki i aż dziwne, że żaden z twórców nie zwrócił uwagi na te niedopatrzenie. Pomijając to stwierdzam, że dawka grozy i napięcia jest na tyle wystarczająca, że seans ZOMBIES uznaję za całkiem udany, a szukającym nastrojowego horroru zalecam obadanie tej produkcji, nawet jeśli jej tytuł tego nie zapowiada.
6/10


1 komentarz:

  1. Właśnie zastanawiałam się czy "obadać" ten film. Tytuł nie zapowiada nic specjalnego, ale jak mówisz, że to atmospheric horror to nie pogardzę. Dzięki:)
    Ilsa

    OdpowiedzUsuń