wtorek, 22 października 2013

ATAK DINOZAURÓW / TRIASSIC ATTACK (2010)



reżyseria - Colin Ferguson
scenariusz - Tripp Reed
obsada - Steven Brand, Kirsty Mitchell, Raoul Trujillo, Gabriel Womack, Emilia Clarke, Jazz Lintott, Christopher Villiers, Nathalie Buscombe, Lincoln Frager, Michael Sterward
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 27 listopada 2010
polska premiera - 4 czerwca 2011 (tv)
źródło - tv (Cinemax)

   W pewnym amerykańskim miasteczku miejscowy uniwersytet zakupuje ziemie uznawane przez Indian przez święte. Dakota, właściciel małego muzeum i potomek rodu zamieszkującego ten teren nie kryje oburzenia z tego faktu. Postanawia odprawić magiczny rytuał, by duchy jego przodków zemściły się na białym człowieku. Za jego sprawą ożywają mieszczące się w muzeum szkielety dinozaurów, które zaczynają polowanie na mieszkańców miasteczka. Sytuację próbują ratować miejscowy szeryf Jake i jego eks-żona Emma zajmująca się paleontologią. Wpierw muszą jednak znaleźć córkę, która wybrała się ze swym chłopakiem na plażę.


   ATAK DINOZAURÓW to kolejny monster movie będący wyrazem tęsknoty za jurajską trylogią Spielberga. Film został zrealizowany dla stacji SyFy, to też praktycznie wiadomo, czego się można po nim spodziewać. Fabuła nie zaskakuje i wszystko toczy się według utartych schematów, co jednak nie powinno rozczarować miłośników kina klasy Z, gdyż są już do tego przyzwyczajeni. Poznajemy więc Jake'a i jego byłą żonę, którzy pomimo tego co ich kiedyś poróżniło muszą ściśle ze sobą współpracować, by zapobiec wymarciu miasteczka. Tak się zawsze jakoś składa, że jeśli jedno z byłych małżonków jest stróżem prawa, to drugie posiada niezbędną wiedzę pomocną w identyfikacji zagrożenia. Obowiązkowo muszą oni mieć też dziecko w trudnym wieku, które chce być samodzielne i co zawsze kończy się tym, że rodzice muszą śpieszyć mu na ratunek. No i oczywiście musi się też znaleźć postać, która reprezentuje chciwość i pazerność lub brak szacunku dla bliźnich czy historii. W tym przypadku jest to właściciel uniwersytetu, który jednocześnie spotyka się z byłą żoną Jake'a, będąc w końcu piątym kołem u wozu dla ponownego rozkwitu uczuć pomiędzy byłymi małżonkami.

   Co ciekawe, mocno schematyczny film Colina Fegusona potrafi nieźle bawić, zwłaszcza w pierwszej połowie seansu. Tytułowe ataki dinozaurów na zaskoczone tym faktem ofiary nie mają w sobie nic z grozy, ale też nie to było celem twórców filmu, który jest zrealizowany w lekko humorystycznym tonie. Najlepszą tego typu sceną jest atak szkieletu na pasącą się na łące krowę, ale też nie sposób się uśmiechnąć na widok dinozaura zjadającego opalających się plażowiczów. Ogólnie cały koncept tego monster movie jest całkiem zabawny i szkoda, że już w drugiej połowie seansu akcja skupia się głównie na kilku głównych bohaterach. Jesteśmy wtedy świadkami heroicznych decyzji, których żaden rozsądny człowiek nie podjąłby się w tej sytuacji. Czego się jednak nie robi dla dobra ogółu...

   Hasające po ekranie monstra stworzono w całości za pomocą CGI. Tu raczej nikt nie powinien być zaskoczony jakością efektów specjalnych, które są bardzo przeciętne. To, że tytułowe monstra są stertą prehistorycznych kości na pewno pomaga ten fakt zaakceptować. Nie sposób przecież wymagać od szkieletów dinozaurów, by te wyglądały jak żywe. Zadbano jednak o dość dobrą integrację efektów z otoczeniem, czego przykładem może być scena, w której woda w jeziorze rozpryskuje się pod wpływem brodzącego w niej tyranozaura. Mamy tu też efekt składania się rozrzuconych kości szkieletu w całość, co mogliśmy ostatnio widzieć w Skalnym olbrzymie i Metalowym monstrum. Krwi jest jak na lekarstwo i praktycznie występuje ona tylko w trzech scenach, z których dwie przedstawiają skutki jurajskiej masakry. Pochwalić trzeba za to całkiem przyzwoite aktorstwo, co nie jest normą w filmach realizowanych dla SyFy. Tu zarówno grający szeryfa Steven Brand jak i Kirsty Mitchell w roli jego żony wypadają całkiem naturalnie, a ich postaci da się lubić. To samo można powiedzieć o postaciach drugoplanowych.


   ATAK DINOZAURÓW nie jest filmem dla każdego, a raczej dla tych z widzów, którzy siedzą w temacie monster movies. To raczej tylko oni będą w stanie wyłączyć mózg i po prostu bawić się tym, co zobaczą na ekranie. Jak na telewizyjne warunki jest to bowiem całkiem sympatyczna pozycja, acz przyznam że do tych najlepszych (Bestia z głębin) sporo jej brakuje.
4/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz