czwartek, 24 października 2013

DROGA BEZ POWROTU 2 / WRONG TURN 2: DEAD END (2007)



reżyseria - Joe Lynch
scenariusz - Turi Meyer, Al Septien
obsada - Erica Leerhsen, Henry Rollins, Texas Battle, Aleksa Palladino, Daniella Alonso, Steve Braun, Matthew Currie Holmes, Crystal Lowe,
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 25 sierpnia 2007
polska premiera - 14 listopada 2009 (tv)
źródło - dvd (Fox Home Ent., UK)

   Na ekrany amerykańskiej telewizji ma trafić nowe reality show, w którym sześcioro ludzi ma stoczyć ze sobą bój o główną wygraną - sto tysięcy dolarów. Nie będzie to łatwe zadanie, gdyż show ma się rozgrywać w odizolowanych od cywilizacji lasów Wirginii i cała szóstka musi się wykazać umiejętnością przetrwania w leśnej dziczy. Gospodarzem widowiska jest były wojskowy Dale Murphy, który bardzo szybko przedstawia uczestnikom programu pierwsze zadanie do wykonania jakim jest zdobycie przez nich pożywienia. Zabawa zamienia się w koszmar, gdy do gry włącza się miejscowa rodzina kanibali.



   Gdy dowiedziałem się, że sequel DROGI BEZ POWROTU ominie kinowe ekrany i trafi prosto na rynek video, byłem tym mocno rozczarowany. Wiadomo jak to jest z takimi produkcjami - mniejsze środki jakie się na nie wykłada zazwyczaj nie działają pozytywnie na ich jakość, co mogliśmy zaobserwować w przypadku niektórych sequeli Hellraisera, Dzieci kukurydzy czy... Anakondy. Tymczasem Joe Lynch sprawił mi przyjemną niespodziankę pomimo tego, że spotkałem się z dobrymi opiniami o wyreżyserowanej przez niego kontynuacji. Brak tu co prawda klimatu jakim przesiąknięty był obraz  Roba Schmidta, ale w zamian otrzymujemy szybką i krwawą jazdę, która powinna zadowolić niejednego miłośnika slasherów.


   Już otwierająca film scena zwala całkowicie z nóg. Jadąca samochodem blondynka potrąca samochodem człowieka, którym okazuje się jeden z kanibali. Ten odgryza jej dolną część twarzy, po czym pojawia się drugi mutant z toporem i przecina kobietę pionowo na dwie części. Mocna scena, która jest zapowiedzią innych atrakcji. Tymczasem poznajemy bohaterów reality show, którzy okazują się całkiem fajną grupką młodych ludzi o zróżnicowanych charakterach. Mamy tu typowego wesołka Jonesy'ego, uprawiającego sporty Jake'a, inteligentną Amber, wegankę po przejściach - Ninę, korzystającą ze swych atrybutów Elenę i producentkę show, Marę. Wszyscy oni, bez wyjątków, zaskarbili moją sympatię nawet jeżeli ich czyny nie do końca odzwierciedlają ducha zdrowej rywalizacji. Do tego nie można pominąć Dale'a, który zyskał mój szacunek z racji swych zdolności bojowych. Zazwyczaj bardzo łatwo jest mi wytypować bohaterów, którzy jako ostatni będą mieli "zaszczyt" stanąć w finałowym pojedynku z antagonistami. Tu miałem dwa typy, ale nie musiałem długo czekać, gdy jeden z nich skończył z siekierą w głowie. Wtedy już wiedziałem, że twórcy zdecydowali się pograć trochę oczekiwaniami widza i że dokonany przez nich wybór postaci, które mają przeżyć tą całą masakrę może go bardzo zaskoczyć. I choć w miarę upływu czasu intencje scenarzystów stają się przejrzyste, to jednak cały czas byłem przygotowany na jakąś niespodziankę w tej kwestii.


   Gdy powstaje sequel popularnego horroru możemy być niemal pewni tego, że będzie w nim więcej krwi, przemocy, a tym samym wyższy body count. I tak jest w tym przypadku. To co wyprawia rodzinka kanibali ucieszy każdego fana kina gore. Mordy są pełne inwencji i pod tym względem nie ma się tu czego przyczepić. Nie zawsze jednak ich wykonanie stoi na wysokim poziomie. Mam tu na myśli praktycznie jedną scenę, w której para protagonistów zostaje przebita jedną strzałą. O ile większość krwawych efektów została stworzona przy pomocy rąk zdolnych specjalistów od charakteryzacji, tak w tym przypadku skorzystano z pracy grafików komputerowych, co niestety jest aż nadto widoczne. A szkoda, bo to jeden z najlepszych momentów w filmie. Na szczęście reszta mordów wypada całkiem realistycznie i zdecydowanie przebija to, co mogliśmy zobaczyć w pierwszej części serii. Nie poskąpiono nam też scen z mutantami, które pojawiają się częściej i nawet obserwujemy ich przy wykonywaniu czynności związanych ze sferą intymną. Wszak kanibal to też człowiek... Ich charakteryzacja wciąż stoi na bardzo dobrym poziomie. Groteskowy wygląd rodziny kanibali z jednej strony może bawić, ale gdy w parze z nim idą okrutne występki jej członków, to wcale nam nie jest wtedy do śmiechu.


   Pierwsza DROGA BEZ POWROTU może się pochwalić bardzo dobrą obsadą i choć jej sequel jest pod tym względem skromniejszy, to i tak nie mam tu za bardzo kogo zganić za brak umiejętności aktorskich. Moją uwagę zwróciła tu zwłaszcza Erica Leehrsen, którą tak bardzo pokochałem za występ w remake'u Teksańskiej masakry. Miłość do niej nie pozwalała mi spokojnie obserwować toczących się na ekranie wydarzeń, bo wciąż zadawałem sobie pytanie, w którym momencie jej postać zniknie z ekranu. I tym samym twórcy zafundowali mi dodatkowy stres z tym związany. W obsadzie znalazła się też Crystal Lowe, która ma szczęście do scenariuszy, w których grane przez nią postaci pokazują widzom swe wdzięki. DROGA BEZ POWROTU 2 nie jest tu wyjątkiem, co powinno się spodobać męskiej części widowni. Jednemu z kanibali się podobało. Zaskoczył mnie trochę Henry Rollins w roli Dale'a. Co prawda niczym szczególnym tu nie błysnął, ale idealnie wpasował się w konwencję filmu tworząc bardzo charakterystyczną postać. Dale to prawdziwy zakapior, a Rollins z racji swych predyspozycji fizycznych jak mało kto nadawał się do tej roli i swej szansy nie zmarnował.


   Na pewno swej szansy na stworzenie dobrego horroru nie zmarnowali też twórcy DROGI BEZ POWROTU 2. Ja osobiście spędziłem przy ich dziele całkiem przyjemne 80 minut, w trakcie których nie mogłem uskarżać się na nudę, brak napięcia czy źle potraktowany aspekt gore. Podobali mi się też bohaterowie filmu i to, że w ekstremalnych dla nich sytuacjach zachowywali się całkiem rozsądnie i pomagali sobie nawzajem. Ponownie urzekły mnie też ładnie sfilmowane lasy stanu Wirginia, a zaznaczę że uwielbiam horrory, których akcja rozgrywa się w takich miejscówkach, na co wpływ miała zapewne inna znana seria z nijakim Jasonem Voorheesem. A pisałem już, że uwielbiam Ericę Leehrsen?
7/10

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz