sobota, 15 marca 2014

KRWAWE WZGÓRZA / THE HILLS RUN RED (2009)



reżyseria - Dave Parker
scenariusz - John Dombrow, David J. Schow
obsada - Sophie Monk, Tad Hilgenbrink, William Sadler, Janet Montgomery, Alex Wyndham, Ewan Bailey, Danko Jordanov, Mike Straub, Hristo Mitzkov, Georgi Dimitrov, Ekaterina Temelkova
kraj produkcji - 12 czerwca 2009
polska premiera - 14 maja 2010 (tv)
źródło - dvd (Warner Home Video, UK)

   Tyler ma obsesję na punkcie filmu "The Hills Run Red". Ci, co go widzieli, opisują go jako najstraszniejszy, najkrwawszy, najbrutalniejszy horror jaki kiedykolwiek powstał. Problem w tym, że niedługo po premierze jego reżyser Wilson Wyler Concannon zniknął, tak jak i jego dzieło, które przez dwadzieścia lat obrosło legendą. W trakcie poszukiwań zaginionego materiału Tyler wpada na trop córki Concannona. Alexa wyjawia mu, że film może znajdować się w położonym w środku lasu domku jej ojca. Tyler organizuje wyprawę do tego miejsca, w której towarzyszą mu jego dziewczyna Serina, ich przyjaciel Lalo i Alexa. Nie wiedzą, że cały czas są bacznie obserwowani przez Babyface'a, mordercę z "The Hills Run Red".



   Z wielką radością witam horrory, które próbują łamać schematy czy wręcz zaintrygować oryginalną fabułą. A rzecz to bardzo rzadka, zwłaszcza w przypadku najbardziej tendencyjnego podgatunku kina grozy jakim jest uwielbiany przeze mnie slasher. W KRWAWYCH WZGÓRZACH, tak jak w typowych przedstawicielach tego nurtu, mamy do czynienia z kilkorgiem bohaterów, którzy na zupełnym odludziu stają się celem zamaskowanego zabójcy. Rzecz całkiem oklepana, ale powiedzieć, że obraz Dave'a Parkera jest schematyczny byłoby sporym nadużyciem. Już sam punkt wyjścia filmu jest bardzo oryginalny. Tyler, główny bohater KRWAWYCH WZGÓRZ, poświęca cały swój wolny czas na poszukiwania jakiegokolwiek tropu, który mógłby go zaprowadzić do niesławnego dzieła. Jedyne, co po nim pozostało, to kilka materiałów promocyjnych, w tym buszujący w sieci intrygujący trailer zapowiadający pełne krwi i przemocy kino przeznaczone tylko dla widzów o silnych nerwach i mocnych żołądkach.


   W tym miejscu muszę pochwalić twórców filmu, że bardzo udanie wystylizowali ten klip (jak i inne materiały) na taki, który rzeczywiście mógłby powstać pod koniec lat 80-tych i który mógłby trafić na listę video nasties. I w sumie nietrudno się dziwić obsesji Tylera, gdyż chyba każdy miłośnik gatunku po zobaczeniu takiej zajawki byłby niezmiernie ciekawy całego filmu. Tym samym Tyler jest bohaterem, z którym niezmiernie łatwo się zidentyfikować jeśli jest się fanem horroru. Gorzej jest już z innymi postaciami. Naszej sympatii nie zaskarbi sobie zarówno Serina, która zdradzi pogrążonego w swej obsesji chłopaka z jego najlepszym przyjacielem, jak i nielojalny Lalo. Natomiast wokół Alexy zbudowany jest mur tajemnicy potęgowany przez przerażające migawki z jej przeszłości, które wprowadzają do dość spokojnej pierwszej połowy filmu nieco życia i nastroju grozy. Wszak w takich przypadkach zazwyczaj przeszłość musi w końcu spotkać teraźniejszość, co w horrorach nie kończy się to niczym dobrym. Ważną rzeczą jest to, że bohaterowie znają horrory i wiedzą jakie reguły nimi rządzą, co i tak nie pozwoli im uniknąć typowych dla gatunku błędów. Nie jest to jednak spowodowane ich głupotą, a po prostu następstwem źle podjętych decyzji. Nawet zabrana przez Lalo broń okaże się obrócić przeciwko niemu w jednej z bardziej zaskakujących scen.


   KRWAWE WZGÓRZA to nie tylko tytuł filmu, którego poszukują nasi protagoniści, ale i tytuł, który dobrze oddaje to, co będziemy mogli zobaczyć na ekranie. Film Parkera jest bowiem bardzo brutalnym horrorem, w którym nie zabraknie scen rodem ze slashera (napaść Babyface'a na miejscowych kryminalistów) jak i kina torture porn dominującego w ostatnim akcie seansu. Większość scen gore wygląda dobrze, choć tu i ówdzie można zauważyć ingerencję komputerów w scenach śmierci, co zwłaszcza widać podczas jednego z fragmentów filmu Concannona, w którym jedna z ofiar zostaje rozerwana na pół. Mistrzostwem świata jest za to wizerunek Buźki przypominający trochę mordercę z Tunelu śmierci. Z tą różnicą, że Babyface naprawdę potrafi wzbudzić w widzu grozę, tak jak i dźwięk grzechotki zwiastującej jego przybycie. Docenić też należy poziom techniczny filmu. Na uwagę zasługuje  praca operatora bardzo dobrze oddająca piękno bułgarskich lasów, w których kręcony był film. Ścieżka dźwiękowa jest taka jaka powinna być i pomaga budować napięcie tam gdzie jest to niezbędne byśmy mogli  wczuć się w beznadziejną sytuację protagonistów. Zastrzeżeń nie mam też do aktorów, choć na pierwszy plan wysuwa się tu niezawodny William Sadler i zaskakująco zgrabnie radząca sobie ze złożoną rolą Sophie Monk (mam gdzieś jej płytę!).


   Osobiście z seansu KRWAWYCH WZGÓRZ jestem jak najbardziej zadowolony. Może nie jest to najlepszy przedstawiciel swego nurtu, ale na pewno solidna produkcja z bardzo intrygującą otoczką i zaskakującymi zwrotami akcji, która powinna spodobać się zarówno miłośnikom horrorów z lat 80-tych jak i fanom krwawego kina. Widzom szukającym w kinie grozy subtelności zdecydowanie odradzam, choć byłoby szkoda gdyby przegapili film z bohaterem będącym, tak jak my, zagorzałym fanem gatunku. Na szczęście, w przeciwieństwie do niego, nasza miłość do horroru może się skończyć co najwyżej zerwaną nocą lub podjęciem decyzji o pisaniu bloga.
7/10



  

2 komentarze:

  1. Bardzo dobry krwawy slasher. Być może nie jest to jakieś arcydzieło kina grozy, ale każdy slasher z XXI wieku nakręcony z wszelkim poszanowaniem reguł podgatunku z miejsca zdobywa moje serce (bo obecnie jest ich tak żenująco mało...). No i jak słusznie zauważyłeś fajnie jest popatrzeć na takiego pasjonata horrorów, jak my (no, może nieco bardziej hardcorowego) i intrygujące sylwetki antagonistów, szczególnie Buźki;) Warto obejrzeć, jeśli oczywiście lubi się krwawe kino grozy.

    OdpowiedzUsuń