sobota, 7 czerwca 2014

KLUB MORDERCÓW / BLEED (2002)



reżyseria - Devin Hamilton, Dennis Petersen
scenariusz - Devin Hamilton
obsada - Debbie Rochon, Danny Wolske, Allen Nabors, Orly Tepper, Ronnie Gene Blevins, Laura Nativo, Julie Strain, Brinke Stevens, Lloys Kaufman, Tuesday DeCarlo, Jordan White
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 24 grudnia 2002
premiera w Polsce - 18 października 2013 (tv)
źródło - tv (Tele 5)

   Maddy Peterson, chcąc być jak najdalej od swej despotycznej matki i będącego pod jej wpływem ojca, przeprowadza się do Hollywood . Wynajmuje mieszkanie i znajduje pracę, w której nawiązuje zażyłą znajomość ze swym zwierzchnikiem, Shawnem. Ten po pierwszej wspólnie spędzonej nocy zaprasza Maddy na imprezę organizowaną przez jego znajomą. Tam kobieta poznaje najlepszych przyjaciół Shawna, którzy po wypiciu dużej ilości alkoholu opowiadają jej o stworzonym przez siebie "klubie morderców". Aby zostać jego członkiem trzeba po prostu popełnić morderstwo. Maddy chcąc być częścią grupy zbyt nerwowo reaguje na pewną sytuację w parkingu podziemnym i zabija bezbronną kobietę. Tymczasem w okolicy grasuje zamaskowany morderca, który zaczyna wybierać na swój cel członków klubu. 



   Początki pierwszej dekady XXI wieku, w których na filmowym rynku grozy królowały różnej maści slashery wymusiły na znanej z serii Władcy lalek wytwórni Full Moon daleko idące zmiany. Chcąc dotrzeć do nowych odbiorców jej szef Charles Band postanowił powołać do życia nową markę, w której miast fantastyki grozy miałyby dominować filmy z ludzkimi antagonistami. W ciągu dwóch lat Shadow Entertainment wyprodukowało kilkanaście niskobudżetowych obrazów, po czym Band wrócił do swych korzeni finansując kolejne części znanych serii i tworząc nowe, w tym trylogię o zmutowanym pierniku. KLUB MORDERCÓW jest więc jednym z bardziej oryginalnych obrazów w bogatej filmografii kultowego producenta kina klasy C, ale zarazem nie wyróżnia się niczym od setek innych podobnych mu pół-amatorskich dzieł, o których mało kto pamięta, bo też nie ma ku temu powodów. 


   Film zaczyna się od dwóch morderstw dokonanych przez zamaskowanego osobnika po czym poznajemy główną bohaterkę dręczoną przez koszmary, w których widzi czyny popełniane przez owego zabójcę. W ten sposób Maddy staje się naszą główną podejrzaną, gdyż tylko tym można wytłumaczyć jej sny. Tym bardziej, że widzimy ją również podczas rozmowy z nieobecnymi w pokoju rodzicami, co niezbyt dobrze świadczy o stanie jej psychiki. Są jednak i sceny, w których zachowuje się ona całkiem normalnie. Umawia się na randki, uprawia seks, zawiązuje nowe znajomości. Gdy znajomi jej chłopaka opowiadają jej o klubie morderców z początku wydaje się zszokowana a zarazem pełna niewiary w to, co mówią jej nowi znajomi. Żyjąc do tej pory pod wpływem rodziców i chcąc mieć wielu przyjaciół Maddy usilnie stara się być częścią paczki Shawna. Gdy opowiada chłopakowi o popełnionej przez siebie zbrodni, ten szybko odwiedza znajomych, którzy nie mogą uwierzyć w to, że Maddy wzięła ich słowa na poważnie. Część z nich chce zgłosić morderstwo na policji, część chciałaby zapomnieć o całej sprawie obawiając się oskarżeń o współudział. Całej rozmowie przysłuchuje się z ukrycia Maddy i gdy zaczynają ginąć kolejni członkowie "klubu" jesteśmy już niemal na sto procent pewni, że to ona stoi za zabójstwami, mimo że jej głównym podejrzanym, w co uparcie wierzy, jest Shawn.


   Jest to w sumie największa zaleta KLUBU MORDERCÓW, że oferuje ciekawą zagadkę tożsamości mordercy, która potrafi nas utrzymać przed ekranem pomimo kilku wpadek scenariuszowych jak i dość mizernej realizacji. Zacznijmy od tytułowego klubu. Trudno jest uwierzyć, że ludzie którzy "mają" na koncie kilka morderstw opowiadają dopiero co poznanej osobie o swych czynach nie bojąc się, że zostaną wydani przez nią na najbliższym posterunku policji. Owszem, cała sprawa to głupi żart, ale o tym dowiadujemy się nieco później, a przez ten czas nie możemy się nadziwić głupocie bohaterów. Druga sprawa, że o ile Shawn wydaje się być całkiem sympatycznym gościem, to jego znajomi zachowują się jak banda zblazowanych,  myślących dolną partią ciała kretynów, przez co trudno nam się przejąć ich zgonami. Jeśli chodzi o sceny zabójstw, to przy ich ocenie trzeba pamiętać o niskim budżecie filmu (tylko 45 tys. dolarów) i wynikające z tego ograniczenia. Jesteśmy tu świadkami takich okropności jak rozpłatanie brzucha, poderżnięcie gardła, wbicie siekiery w plecy czy porażenie prądem ale nie da się nie zauważyć, że część z tych atrakcji wygląda sztucznie. Można jednak przymknąć na to oko, tym bardziej że mamy tu soczystą scenę przebicia gardła, która nie ma nic wspólnego z amatorszczyzną. Nie podobało mi się za to podwójne morderstwo na parze uduszonej za pomocą ręcznego imadła, które zresztą przyniosło mi na myśl podobne zabójstwo z piątej części Piątku trzynastego (słowa klucze: drzewo, pasek do spodni, patyk).

   Mówiąc o wadach KLUBU MORDERCÓW nie można pominąć dość istotnej rzeczy jaką jest bijąca po oczach amatorskość przedsięwzięcia. Przynajmniej takie film sprawia wrażenie, gdyż został on nagrany na szeroko dostępnej kamerze video, przez co wygląda na taki, który może nakręcić kilku zafascynowanych kinem grozy przyjaciół. Tymczasem widać, że goście odpowiedzialni za jego reżyserię nie są amatorami, o czym świadczą ustawienia scen i profesjonalny montaż, który zwłaszcza w scenach zabójstw skutecznie ukrywa budżetowe braki. Amatorami nie można też nazwać aktorów, którzy mają dość bogaty dorobek artystyczny, a że nie przekłada się on na umiejętność gry to już inna sprawa. Najlepiej wypadła grająca główną rolę Debbie Rochon, która wyposażyła swą bohaterkę w cechy bez trudu zjednujące naszą  sympatię do Maddy pomimo tego, że podejrzewamy ją o bycie seryjną morderczynią. Reszta obsady prezentuje  zdecydowanie słabsze umiejętności aktorskie, ale nadrabia to prezentując swe wdzięki. Każdy z aktorów bez względu na płeć eksponuje bardziej wstydliwe części ciała, w tym Julie Strain - dziewczyna Penthouse'a, która zagrała małą rólkę będąc cały czas rozebrana od pasa w górę.


   KLUB MORDERCÓW jest filmem, który zdecydowanie mogą obejrzeć tylko bezkrytyczni miłośnicy slasherów albo widzowie, którzy zjedli już kilka zębów na innych pół-amatorskich produkcjach i są świadomi ograniczeń jakimi się one cechują. Nie oszukujmy się - to nie jest dobre kino i wątpię by znalazł się widz, który stwierdzi inaczej. Dobrze chociaż, że opowiedziana w filmie historia wciąga na tyle, by KLUB MORDERCÓW oglądało się całkiem gładko aż do napisów końcowych. Dodać do tego seks i przemoc i mamy pozycję, której fani kina klasy C-Z nie powinni przegapić.

3/10



  

2 komentarze:

  1. I jak, byłeś na Babadooku? Ja się wybrałam jednak, dobry film.Ciekawa jestem co o nim napiszesz;)
    ilsa

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię Twoje recenzje - można się dowiedzieć o kilku tytułach, o których nie miało się pojęcia ;) Uwielbiam slashery (mój ulubiony podgatunek :)) i pomimo ubogiej oceny ściągnę i zobaczę :)

    Kontynuuj swoją pracę, bo dobrze Ci idzie ;)

    OdpowiedzUsuń