sobota, 20 września 2014

TROPICIELE MOGIŁ / GRAVE ENCOUNTERS (2011)



reżyseria - Colin Minihan, Stuart Ortiz (The Vicious Brothers)
scenariusz - The Vicious Brothers
obsada - Sean Rogerson, Merwin Mondesir, Ashleigh Gryzko, Juan Riedinger, Mackenzie Gray, Ben Wilkinson, Shawn Macdonald, Arthur Corber, Bob Rathie, Fred Keating, Luis Javier, Max Train, Martha Eason
kraj produkcji - Kanada
światowa premiera - 22 kwietnia 2011
premiera w Polsce - 1 października 2014 (tv)
źródło - blu-ray (Metrodome, UK)

   Lance Preston jest gospodarzem telewizyjnego programu typu reality show "Tropiciele mogił". Ekipa, w której skład wchodzą kamerzysta T.C. Gibson, specjalistka od spirytyzmu Sasha Parker, odpowiedzialny za sprawy techniczne Matt White i odtwarzający na potrzeby show rolę medium aktor Houston Gray, wybiera się do zamkniętego w 1963 roku szpitala psychiatrycznego, by tam zbadać serię niewytłumaczalnych zjawisk. Lance i jego koledzy zostają na własne życzenie zamknięci w budynku przez jego dozorcę, który ma ich z niego wypuścić po ośmiu godzinach. Wraz z upływem czasu zdają sobie sprawę, że przerażające opowieści o szpitalu nie były przesadzone, kiedy to stają się świadkami paranormalnej aktywności zamieszkujących budynek bytów. Ich przerażenie wzrasta, gdy dozorca nie wraca po nich o umówionej porze, a za wyważonymi drzwiami wejściowymi znajdują kolejne, niekończące się szpitalne korytarze.



   Moda na filmy w konwencji found footage trwa w najlepsze, a powstających tego typu produkcji nie da się już po prostu zliczyć. Największy wpływ na ten stan rzeczy ma zapewne to, że w dobie powszechnego dostępu do całkiem dobrych cyfrowych kamer video, takie filmy nie potrzebują dużego budżetu, a przy odrobinie szczęścia mogą być zakupione przez jakiegoś większego dystrybutora. O ile prezentują sobą jako taki poziom, a właśnie wśród tego typu produkcji najłatwiej jest natrafić na jakieś nieoglądalne badziewie. Wszak nie ma nic prostszego niż chwycić kamerę, zebrać kilku kumpli i pobawić się niskim kosztem w kino. Stworzony przez duet reżyserski TheVicious Brothers horror TROPICIELE MOGIŁ miał to szczęście być filmem, który pomimo tego że nie doczekał się w wielu krajach (w tym w Stanach) kinowej dystrybucji, to potrafił się przebić przez setki podobnych do siebie produkcji. Zadecydowały o tym na pewno pomysł na fabułę, ciekawa lokalizacja, dobra jakość techniczna i całkiem dobrze obsadzone role, bo już na pewno nie oryginalność.


   Historia zaczyna się bowiem do bólu schematycznie. Otóż ekipa "Tropicieli mogił" udaje się do kolejnego ponoć nawiedzonego miejsca i tam kręci wywiady z kilkoma osobami, które opowiadają im o różnych mrożących krew w żyłach incydentach. Oczywiście nikt z ekipy, a zwłaszcza sceptyczny Lance, nie dają wiary im słowom, ale czego się nie robi na potrzeby show. By uatrakcyjnić widowisko można np. przekupić ogrodnika, by ten skłamał przed kamerą, że widział ducha w oknie. Nieodłącznym członkiem ekipy jest też przecież Houston Gray, który z teatralną przesadą odgrywa przed kamerą rolę medium mającym utwierdzić widza w przekonaniu, że rewelacje przepytywanych przez Lance'a świadków paranormalnej aktywności są jak najbardziej prawdziwe. Jednak to co zaczęło się jako kolejna rutynowa zabawa w łowców duchów zmienia się szybko w niekończący się koszmar, a ekipa programu stworzy jego najlepszy odcinek. Zaczyna się całkiem niewinnie i jednymi z największych odkryć "Tropicieli mogił" jest samoistne zatrzaśnięcie się drzwi, czy aktywność ducha, który bawi się włosami Sashy. Kiedy jednak Lance i reszta ekipy wkraczają do pokoju, w którym łóżko zaczyna się same obracać i lewitować nad podłogą, nie będzie już miejsca na żarty. 


   Prawdę mówiąc nie byłem do końca pewien czego mogę się spodziewać po tak głośnym dziełku, które wielu miłośników horroru uważa za jedno z najbardziej przerażających jakie w życiu oglądali. To prawda, jest tu kilka całkiem nieźle pomyślanych jump scen, ale nawet dla słabo obeznanego z konwencją widza nie powinny być one zaskakujące (stojąca przodem do ściany zjawa, scena z wanną). Mnie najbardziej zaskoczył moment, w którym czyjaś łapa przebija się przez drzwi i łapie Sashę za szyję, ale straszną bym jej nie nazwał. Bardziej zmroziła mną scena, w której Lance po spotkaniu jednego z duchów wraca do uszczuplonej już trochę ekipy, po czym cofa się tam skąd przybył i z oświetlonego światłem kamery korytarza wyskakuje na niego nagle ten sam, wyjątkowo agresywny duch i zaczyna go gonić. Tak, tu rzeczywiście włosy mi się zjeżyły na karku. Ogólnie nie jest tu zbyt wiele tego typu scen, choć sceneria opuszczonego szpitala, w którym jakiś szalony doktorek przeprowadzał na swych pacjentach okrutne eksperymenty powoduje, że przez większą część seansu towarzyszy nam nieustające uczucie niepokoju potęgowane przez nerwowo przeczesującą szpitalne pokoje kamerę. 


   I tak w zasadzie, jeśli już z jakimś tego typu filmem mieliśmy już do czynienia, to nie powinniśmy być zaskoczeni kilkoma technicznymi rozwiązaniami jakimi są szalejąca kamera wyłączająca się w co bardziej kluczowych momentach, zaniki obrazu, zakłócenia czy oglądanie toczących się wydarzeń z poziomu podłogi. Mamy też podgląd z kilku statycznych kamer ustawionych w miejscach, w których przepytywani przez Lance'a byli świadkami dziwnych zjawisk i dzięki którym będziemy mogli podejrzeć duchy w akcji. 
   Cały czas byłem ciekaw czym mnie zaskoczą twórcy w ostatnich minutach filmu, gdyż niemal każde mockumentary wieńczy najczęściej zaskakujący i przerażający finał. Tu raczej obyło się bez niespodzianki, gdyż scenariusz jest tak skonstruowany, iż w trakcie trwania całego seansu dostajemy co jakiś czas nowe wskazówki co do tego, jakie plany wobec naszych bohaterów ma żyjący swym własnym życiem budynek. Nie można więc powiedzieć, że jest to obraz przewidywalny i jego fabuła ogranicza się wyłącznie do biegania po szpitalnych korytarzach. Tym bardziej, że włączono do niej motyw pętli czasowej dodającej filmowi dodatkowego smaczku.


   Na uwagę zasługuje całkiem dobrze dobrana ekipa aktorska, w której praktycznie brak jakiegoś słabszego ogniwa. Wspomnę tu o pewnym ciekawym zabiegu jakim jest gra dwójki aktorów - raz sztuczna, a raz całkiem realistyczna. Mowa tu o Seanie Rogersonie grającym Lance'a i Mackenzie Grayu wcielającym się w rolę Houstona. Jak wiadomo, gwiazdy telewizyjnych show mają już tę swoją denerwującą manierę, którą może trudno opisać słowami, a którą bezbłędnie przedstawił Rogerson. Na samym początku filmu on i Gray grają bardzo sztucznie, ale tylko w tych momentach, w których wygłaszają swe kwestie na potrzeby swego programu. Wnosi to do filmu fajny efekt komiczny, który dobrze się sprawia zwłaszcza w przypadku uduchowionego Houstona Greya. Jego teatralne gesty, mimika i głos w momentach gdy rzekomo wyczuwa on obecność nieszczęśliwych bytów potrafią nieźle rozbawić. Obaj panowie gdy wychodzą już ze swych ról są na szczęście już bardziej naturalni.


   TROPICIELE MOGIŁ nie byli dla mnie takim objawieniem, jakiego spodziewałem się po tylu pochlebnych filmowi opiniach, acz mogę powiedzieć, że jeśli lubicie horrory nakręcone w konwencji found footage to ten jest warty Waszego czasu. To sprawnie nakręcony, klimatyczny i całkiem dobrze pomyślany film, który oryginalnością na pewno nie grzeszy, ale na pewno spowoduje, że parę razy przebiegną Wam po grzbiecie ciary. 

7/10

  

1 komentarz:

  1. Podobał mi się, może nie jest to jakieś wielkie arcydzieło, ale całkiem dobry film. Uwielbiam w nim Houstona i jego przekomiczną grę, jako medium. A także ten "pokićkany" nieco przerażający budynek. Odtwórcy też niczego sobie i choć historia oklepana, to jednak całkiem nieźle się to ogląda. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń