środa, 15 października 2014

INWAZJA ZOMBIE / RISE OF THE ZOMBIES (2012)



reżyseria - Nick Lyon
scenariusz - Keith Allan, Delondra Williams
obsada - Mariel Hemingway, Ethan Suplee, LeVar Burton, Danny Trejo, Heather Hemmens, French Stewart, Chad Lindberg, Madonna Magee, Andy Clemence, Peter Ngo, Lilan Bowden, Kim Little, Lorenzo Eduardo, Kerisse Hutchinson, Jon Kondelik
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 27 października 2012
premiera w Polsce - 16 października (tv)
źródło - blu-ray (Anchor Bay, UK)

   W czasie apokalipsy zombie grupka ocalałych ludzi znajduje schronienie na wyspie Alcatraz. Kiedy i tam docierają żywe trupy, bohaterowie zmuszeni są do powrotu na kontynent. Ich celem jest spotkanie z doktorem Arnoldem, który prowadzi badania nad lekiem pozwalającym zwalczyć śmiertelnego wirusa. Po drodze muszą walczyć o życie z hordami wygłodniałych zombie.



   Jeszcze jeden film o zombie i drugie podejście studia Asylum do tego tematu. Starsza o rok Apokalipsa zombie może nie była arcydziełem, ale na pewno przyjemną i odmóżdżającą rozrywką z fajnymi postaciami. Reżyserię INWAZJI ZOMBIE ponownie powierzono Nickowi Lyonowi, który swym poprzednim filmem podniósł wysoko poprzeczkę innym produkcjom Asylum. Wszak Apokalipsa zombie to jeden z najlepszych filmów studia. I niestety jak na razie niedosięgnięta. Choć w INWAZJI ZOMBIE poprawiono kilka elementów, które mocno kulały w Apokalipsie, to jednak czegoś mi tu ciągle brakowało. A tym czymś jest największa zaleta poprzednika - fajne i sympatyczne postaci, coś o czym twórcy horrorów zdają się w dzisiejszych czasach kompletnie zapominać. Owszem, jest tu kilku bohaterów, którym kibicuje się mocniej, ale są też i tacy, których los jest nam całkowicie obojętny, co nie miało miejsca w Apokalipsie.


   Zacznijmy od tego, że fabuła INWAZJI jest lustrzanym odbiciem poprzedniego filmu Lyona. Z tą różnicą, że miast szukać schronienia na wyspie, bohaterowie zmuszeni są ją opuścić. Wszystko po to, by w końcu doprowadzić do zniszczenia wirusa, który wybił 90% ziemskiej populacji. Przynajmniej mają taką nadzieję, bo nie są wcale pewni, czy prowadzący badania nad antidotum doktor Arnold jeszcze żyje, czy też kroczy wśród nieumarłych. Nie tylko on szuka sposobu na zwalczenie wirusa, gdyż na wyspie pozostaje jeden z ocalałych, doktor Dan Halpern, którego córka wskutek ataku zombie na Alcatraz została ugryziona i przemieniona w monstrum. Naukowiec postanawia spróbować ją wyleczyć, co nie przychodzi mu z łatwością. Na szczęście ma jeszcze inny obiekt badań, który pozwala mu na bardziej radykalne metody. Wątek Dan Halperna jest niewątpliwie jednym z najważniejszych w filmie, to też wkurzyć może fakt, że jego kulminacja nie przynosi żadnej satysfakcji, a wręcz irytację spowodowaną banalnym wręcz sposobem na jego zakończenie.


   Pozostali bohaterowie INWAZJI ZOMBIE po dotarciu, nie bez przeszkód, na suchy ląd dzieli się na dwa obozy. Część z nich podąża do miejsca, w którym najprawdopodobniej będą mogli spotkać doktora Arnolda, a część postanawia wyruszyć do ponoć bezpiecznego azylu, o którym dowiedzieli się z wcześniejszych komunikatów. Ci drudzy mają wyjątkowego pecha, gdyż wspomniane miejsce okazuje się być opanowanym przez żywe trupy, co prawie dla wszystkich z nich kończy się tragicznie. Jedyny ocalały, Kyle, zmuszony jest odnaleźć członków pierwszego zespołu, w tym jego ciężarnej dziewczyny Ashley, która nie widzi miejsca dla swego nienarodzonego dziecka w opanowanym przez zombie świecie. Jest to bez wątpienia najtragiczniejsza postać w filmie. Rozterki Ashley pogłębiają się podczas przeprawy przez most, kiedy jej ekipa natyka się na będącą w zaawansowanej ciąży kobietę, która niespodziewanie zostaje ugryziona przez zombie. Chcąc ratować dziecko, bohaterowie dokonują cesarskiego cięcia zapominając o przecięciu pępowiny, przez co wirus opanowuje również ciało noworodka. Na tym przykładzie widać, że tym razem twórcy INWAZJI ZOMBIE postanowili trochę podręczyć widza szokującymi obrazkami, co im się nawet nieźle udało.


   W odróżnieniu bowiem od Apokalipsy, Asylum nie postawiło tylko i wyłącznie na CGI, które zresztą jest tu o wiele lepsze. Przynajmniej jeśli chodzi o zwykłą rąbankę, bo już np. koziołkujące auto czy parę eksplozji wygląda wręcz fatalnie. Najważniejsze, że mamy tu sporo ujęć, w których zastosowano efekty praktyczne. Już w pierwszych paru minutach filmu obserwujemy zjadane żywcem ofiary, rozbijane czaszki zombie i jednego z nich, którego korpus oddziela się od reszty ciała. Jednak najbardziej pod tym względem udaną sceną jest ta, w której bardzo szczegółowo pokazano jak doktor Dan Halpern wycina sobie część przedramienia, by nakarmić nim swoją córkę. Brrr! Uległa poprawie też charakteryzacja zombie, które teraz wyglądają naprawdę upiornie mimo tego, że większą zasługę miały w tym blade soczewki niż trupi makijaż. Podobać się może kilku mocno wyróżniających się z podobnych sobie zombiaków, z których na prowadzenie wychodzi próbująca się podrapać po plecach (bądź wąchającą swoją pachę - trudno mi to określić) laska  i półnagi jegomość, podobny do tego z Nocy żywych trupów Saviniego. Nie mógłbym też nie wspomnieć o tym, co charakteryzuje produkcje studia Asylum, czyli o szalonych pomysłach. W Apokalipsie mieliśmy tygrysa-zombie, a tu żywe trupy nie dosyć że potrafią pływać (co żadną nowością nie jest - Zombie pożeracze mięsa), to potrafią się jeszcze nieźle wspinać. Co prawda dwumetrowe ogrodzenie wydaje się być dla nich przeszkodą nie do pokonania, ale już wspinaczka po filarach mostu wychodzi im bardzo dobrze.


   INWAZJA ZOMBIE jest filmem skierowanym przede wszystkim dla miłośników tematyki zombie, którzy mieli już na pewno do czynienia z dużo gorszymi tego typu produkcjami. Tyczy się to też fanów i antyfanów studia Asylum, przy czym Ci drudzy niewątpliwie mogą być zaskoczeni poziomem technicznym obrazu Nicka Lyona, o ile nie oglądali jeszcze jego Apokalipsy Zombie. Dla mnie INWAZJA jest bardzo nierównym filmem. Choć jego fabuła jest troszkę bardziej interesująca, bo też nie sprowadza się tylko i wyłącznie do pieszej wędrówki przez miasto, to jednak kilka jej rozwiązań bardzo mi się nie spodobało,  włącznie z nijakim i pozbawionym jakiejś większej inwencji finałem. Słabiej wypadają aktorzy. Zdobiący okładkę Danny Trejo ginie w 35-ej minucie filmu i wtedy pozostaje nam tylko cieszyć oczy rzadko przeze mnie widywaną na ekranie Mariel Hemingway (dobre wspomnienia po Złym wpływie księżyca), szerzej nieznaną Heather Hemmens i Ethanem Suplee, grającym tu chyba najfajniejszą postać. Studio Asylum jeszcze tylko raz wróciło do tematyki zombie wypuszczając rok później Noc zombie, która mimo cięższego klimatu okazała się być najsłabszą z tej trójki.

4,5/10


1 komentarz:

  1. Filmu jeszcze nie widziałam, ale widząc plakat pomyślałam może być dobry. Ale jak to bywa (nie oceniaj książki po okładce) film chyba szału nie robi. Mimo wszystko może kiedyś po niego sięgnę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń