poniedziałek, 13 października 2014

POŚRÓD WILKÓW / RAISED BY WOLVES (2014)



reżyseria - Mitchell Altieri
scenariusz - Mitchell Altieri, Phil Flores, Cory Knauf
obsada - Monty Geer, Evan Crooks, Leore Hayon, Hassan Mahmoud, Michael Hudson, Kristina Emerson, Alisa Torres, Steven Flores, Rocky Abou-Sakher
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 16 sierpnia 2014
premiera w Polsce - 15 października 2014 (tv)
źródło - dvd (Signature Ent., UK)

   Kilku skaterów i ich dziewczyny w poszukiwaniu dobrego miejsca do czesania trików trafia na opustoszałe ranczo, na którego tyłach znajduje się pusty, nieużytkowany od dawien dawna olbrzymi basen. Legenda głosi, że teren należał w latach 70-tych do przywódcy tajemniczego kultu, Ernesta Plainsonga, zmuszającego swoich nastoletnich wiernych do zabijania ludzi, którzy mieli być rzekomo demonami. Obróciło się to przeciwko niemu, gdy członkowie sekty zaczęli widzieć demony wśród nich samych, co doprowadziło do zbiorowej masakry i śmierci samego guru. Z czasem czyny Plainsonga przybrały formę miejskiego mitu trzymającego wścibskich z daleka od farmy. Niepomni krążących o ranczu historii nastolatkowie wkraczają na jego teren i wkrótce odkrywają, że w legendzie o Plainsongu może kryć się ziarno prawdy.



   POŚRÓD WILKÓW to już kolejny dziewiąty wspólny projekt The Butcher Brothers, twórców takich dzieł jak The Hamiltons, The Violent Kind, The Thompsons i nieszczęsnego remake'u Prima Aprilis.Tym razem sięgnęli po najpopularniejsze nurty we współczesnym kinie grozy przedstawiając motyw nawiedzonego miejsca w konwencji found footage. Jak im to wyszło? Na pewno ciekawe tło fabularne związane z legendą Plainsonga każe nam tkwić przy ekranie w oczekiwaniu na coś nowego, coś czego nie widzieliśmy w dziesiątkach innych podobnych produkcji. Ostatecznie jednak wszystko sprowadza się do ogranych schematów, podobnych metod straszenia i summa summarum otrzymujemy pozycję jakich teraz kręci się wiele, acz nie powiem bym był tym faktem mocno rozczarowany. Jest to po prostu pozycja prosta i przyjemna w odbiorze, acz śladu w pamięci na długo nie pozostawi.


   Fabuła skupia się na łobuzerskiej czwórce skaterów i ich dziewczynach (Mikey jest singlem ale ma kamerę), którzy niemal od początku wykazują się takimi cechami, przez które początkowo naprawdę trudno ich polubić. Z czasem jednak okaże się, na nasze szczęście, że nie wszyscy są źli do szpiku kości i wśród naszej siódemki znajdą się postaci, których los nie będzie nam do końca obojętny. A to jest już coś. Nie ma bowiem w horrorze gorszej rzeczy niż oczekiwanie na śmierć nic nas nie obchodzących, irytujących bohaterów. W każdym bądź razem trafiają oni na niesławną farmę Plainsonga i szybko też znajdują nieczynny basen będący (mniemam) mokrym snem każdego skatera. Nie trzeba długo czekać jak Mikey, który filmuje wyczyny kolegów chcąc nakręcić dokument o skateboardingu, zauważa przez obiektyw kamery tajemniczą postać. Znika ona tak szybko jak się pojawiła, ale to wystarcza by cała ekipa opuściła basen w poszukiwaniu śladów mogących potwierdzić autentyczność historii o Plainsongu. Sprawy przybierają zły obrót, gdy jeden z chłopaków zaczyna się dziwnie zachowywać i przejawiać agresywną postawę wobec swych kolegów i koleżanek. Ci zmuszeni są ukryć się przed nim w vanie.


   Tym, co zdecydowanie działa na korzyść filmu, jest lokacja w jakiej rozgrywa się jego akcja. Rancho Plainsonga rzeczywiście wygląda złowieszczo nawet w środku dnia, a przecież wiadomo, że w końcu nadejdzie noc i z jakichś powodów (zepsucie auta) nasi protagoniści będą zmuszeni pozostać na nim, co niechybnie doprowadzi do ich zguby. Co jednak ciekawe, nie uświadczymy tu wiele ingerencji zza światów. To, co nas będzie straszyło przede wszystkim to sami bohaterowie, którzy w trudny do zdefiniowania sposób przybierają demoniczną postać będąc realnym zagrożeniem dla innych. Nie wiadomo w jakich okolicznościach doszło do przemiany pierwszego z bohaterów, ale z tego co nam pokazano w późniejszych partiach filmu można wysnuć wniosek, że ma to miejsce po śmierci ofiary. Nie zdziwiłbym się, gdyby nasunęły Wam się skojarzenia z tematyką zombie. Z tą różnicą, że w tym przypadku nikt tu nikogo nie chce zjadać, a raczej zwerbować jako kolejnego członka sekty, której duch wciąż panuje na ranczu. Warto zauważyć, że znajdujące się pośrodku niczego ranczo dobrze wpływa na poczucie izolacji. Możecie zapytać, dlaczego żaden z bohaterów nie wpadł na pomysł, by po prostu uciec z farmy jak najdalej, nawet kosztem zdartych podeszw? Twórcy zastosowali tu dość wygodny i wzmagający uczucie beznadziei patent. Gdzie by nasi protagoniści nie poszli przekonują się, że wszystkie drogi prowadzą z powrotem na rancho.


   POŚRÓD WILKÓW jest mocno krytykowany ze względu na przyprawiającą o ból głowy pracę kamery. I rzeczywiście, kamera oblatuje wszystko w pionie i poziomie, często rejestrując ziemię wtedy, gdy filmujący jest bardziej zaabsorbowany ucieczką lub niesieniem pomocy niż rzetelnym dokumentowaniem kolejnych wydarzeń. Według mnie wnosi to do filmu sporo realizmu, gdyż uświadamia nam to, że nasi bohaterowie to przede wszystkim skaterzy, a nie adepci szkoły filmowej. Rzadko się też zdarza, by twórcy filmów found footage pamiętali o takim szczególe jakim jest wyczerpująca się bateria w kamerze. Tu bateria zmieniana jest raz i nie muszę Wam chyba mówić, co się dzieje po wyczerpaniu drugiej. Napisy końcowe? A tak poza tym, tak jak wyżej pisałem, film nie sili się na jakąś oryginalność i prezentuje ograne do bólu triki, z których najbardziej chyba oklepanym jest przeczesywanie pustych pomieszczeń w poszukiwaniu śladów czyjejś obecności. A co powiecie na ten sam manewr, ale z tą różnicą, że jeden z bohaterów krąży wokół baraku próbując dojrzeć coś zza zabitych dechami okien? Napięcie osiąga swój stan krytyczny za każdym razem, gdy kamerzysta zbliża się do rogu budynku, zza którego może coś na niego (nas) wyskoczyć. Nie ma co jednak ukrywać, że twórcy jako główną metodę straszenia obrali sobie głośne dźwięki, co widać już podczas osadzonego w 1973 roku prologu, w którym policjant przesłuchuje jedyną ocalałą z masakry na ranchu Plainsonga.


   POŚRÓD WILKÓW  to propozycja przede wszystkim dla wielbicieli horrorów kręconych z ręki. Nie jest to żadne arcydzieło w swym gatunku i do takiego nie pretenduje, ale dzięki ciekawemu konceptowi (skaterzy kontra wyznawcy morderczej sekty) potrafi przykuć uwagę widza, na te niespełna 80 minut, do telewizora. Na pewno nie mają tu czego szukać widzowie, którzy zasiądą do seansu w oczekiwaniu na jakiś animal attack lub film o wilkołakach. Wilkami każą się tu zwać nasi bohaterowie zagrani, o czym wcześniej nie wspomniałem, przez aktorów, którzy triki na desce wykonują osobiście nie korzystając z pracy dublerów. Całkiem fajna sprawa i +1 do realizmu.

6/10


  
   DVD - UK (SIGNATURE ENTERTAINMENT)
   
obraz - 1.78:1
dźwięk - angielski 5.1 ; 2.0
napisy - brak
dodatki - brak


  

2 komentarze:

  1. Długo odpuszczałem sobie ten film, ale mnie przekonałeś. Zapuszcze go dzisiaj ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że więcej niż trzech piwek nie będziesz musiał wypić :)

      Usuń