wtorek, 18 sierpnia 2015

SZUBIENICA / THE GALLOWS (2015)



reżyseria - Travis Cluff, Chris Lofing
scenariusz - Travis Cluff, Chris Lofing
obsada - Reese Mishler, Pfeifer Brown, Ryan Shoos, Cassidy Gifford, Travis Cluff, Price T. Morgan, Theo Burkhardt, David Herrera, Gannon Del Fierro, Shannon Wetzel 
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 9 lipca 2015
premiera w Polsce - 31 lipca 2015 (kino)
źródło - kino (Warner)

    W 1993 w niewielkim miasteczku dochodzi do tragedii. Podczas szkolnego przedstawienia jeden z młodych aktorów, Charlie Grimille, przypadkowo wiesza się na szubienicy. Dwadzieścia lat później uczniowie, chcąc uczcić rocznicę jego śmierci, postanawiają ponownie wystawić pechowy spektakl. Grający główną rolę Reese i jego znajomi włamują się nocą do szkoły, by zniszczyć dekoracje i tym samym uniemożliwić realizację tego pomysłu. Nie wiedzą, że jest ktoś, kto będzie im chciał w tym przeszkodzić.


   Szubienica to kolejny horror utrzymany w konwencji found footage, która ma tak samo duże grono zwolenników jak i przeciwników. Pomimo, że ci drudzy wieścili jakiś czas temu rychłą śmierć tego nurtu w kinie grozy, rokrocznie powstaje niezliczona ilość jego przedstawicieli i wydaje się, że ten trend w kinematografii nie będzie mieć końca. Wystarczy przecież dobra kamera i kilkoro przyjaciół, którzy zgodzą się zagrać za kratę piwa i już można zostać panem reżyserem. Niełatwo jest jednak taki film pokazać szerokiej publiczności. Tylko nieliczne z takich produkcji  znajdują dużego dystrybutora chcącego wprowadzić je na ekrany kin. Ta sztuka udała się tym razem parze młodych twórców, którzy sto tysięcy dolarów potrzebnych na realizację swego projektu pozyskali głównie od swych przyjaciół. Ich wysiłek się opłacił, gdyż Szubienica to jeden z najlepszych ostatnio przedstawicieli kina found footage na czym poznał się sam Jason Blum (Paranormal Activity, Naznaczony) biorąc gotowy produkt pod swoje skrzydła. Travis Cluff i Chris Lofing, którzy oprócz reżyserii odpowiedzialni byli za scenariusz filmu, czerpiąc z wszystkiego co najlepsze (według złośliwych - co najgorsze) w tym nurcie udowodnili bowiem, że można w tym temacie pokazać jeszcze coś nowego. I choć krytycy znów kręcili nosem, to wielbiciele horrorów kręconych z ręki nie powinni być dziełem obu panów zawiedzeni.


    Akcja Szubienicy koncentruje się wokół czwórki typowych uczniów amerykańskiej szkoły. Poznajemy ich w trakcie przygotowań do zbliżającego się wielkim krokiem wznowienia nieszczęsnej sztuki, której przez dwadzieścia lat nikt nie odważył się wystawić. Główną rolę zagrać ma w niej Reese, gwiazda szkolnej drużyny futbolowej, chcący w ten sposób zbliżyć się do grającej główną postać kobiecą Pfeifer. Problem w tym, że chłopak nie ma za grosz talentu aktorskiego. Dokumentujący jego starania najlepszy przyjaciel, Ryan, postanawia odwieźć kolegę od zrobienia z siebie pośmiewiska. Gdy odkrywa, że zamek w tylnych drzwiach szkoły jest zepsuty, namawia Reese'a na  włam i zniszczenie elementów scenografii. Ostatniej nocy przed przedstawieniem obaj, wraz z towarzyszącą im dziewczyną Ryana, zjawiają się w opustoszałym budynku i przystępują do akcji. Niestety na gorącym uczynku nakrywa ich Pfeifer, co jest ciosem dla podkochującego się w niej Reese'a. Nim jednak chłopak podda się czarnej rozpaczy cała czwórka odkryje, że na terenie szkoły jest ktoś jeszcze. Ktoś, kto ma własne plany względem przedstawienia.


   Chyba żaden z widzów nie będzie miał wątpliwości, że to sam duch Charliego Grimelle'a zacznie prześladować młodych intruzów. Jaki ma w tym cel? Czy nie podoba mu się pomysł ponownego wystawienia sztuki czy po prostu mści się za to, jakiego losu doświadczył dwadzieścia lat wcześniej? Nim poznamy odpowiedź na to pytanie będziemy świadkami charakterystycznej dla kina found footage ekspozycji głównych bohaterów, którą możemy oglądać dzięki staraniom nie rozstającego się z kamerą Ryana. Ot, typowy obrazek amerykańskiej młodzieży spędzającej czas na ciągłych wygłupach i szkolnych romansach. Najważniejsze, że twórcom filmu udało się napisać postaci, które nie irytują swym zachowaniem, co już jest sporym osiągnięciem. Co więcej, nie sposób ich nie polubić, a zwłaszcza rozbrajająco nieporadnego Reese'a, który marnie wypada zarówno jako aktor i łamacz niewieścich serc. Nawet wiecznie błaznujący Ryan może zjednać sympatię widza, gdyż niektóre z jego psikusów są autentycznie zabawne. No może oprócz jednego, który przyprawił mnie niemal o zawał serca (scena w pokoju). Okazji ku temu będzie tu dużo więcej, bo jak wiadomo, prędzej czy później nastąpić musi ten moment, w którym bohaterom filmu skończy się ochota na żarty, a do akcji wkroczy ich prześladowca.


   I wtedy zaczyna być w Szubienicy coraz więcej scen, dzięki którym horrory found footage obrosły w siłę. Trzęsąca się kamera, zaniki obrazu, problemy z dźwiękiem - to typowe "przypadłości" takich produkcji i nie inaczej jest tym razem. Twórcy filmu muszą być jednak wielbicielami tego nurtu, gdyż bardzo sprytnie wykorzystali te znienawidzone przez niektórych usterki z mistrzowską precyzją punktując momenty, w których jednak dane nam będzie zobaczyć coś, dzięki czemu niejeden raz podskoczymy na siedzeniu. Co prawda, osiągnięto to dzięki nadmiernemu pogłośnieniu dźwięku, ale byłbym niesprawiedliwy pisząc, że to jedyna umiejętność jaką posiedli obaj panowie. Nie można im bowiem odmówić posiadania wiedzy jak się powinno budować napięcie. Najbardziej widoczne jest to podczas ucieczki bohaterów po drabinie, kiedy to wiemy, że goni ich Charlie i że zbliża się do nich coraz bardziej. Zbliżenie na jego facjatę to jeden z najlepszych momentów w filmie, a muszę powiedzieć, że nie przypomina on typowych duchów z innych paranormalnych horrorów. Prędzej mu do ikon kina grozy w stylu Jasona Voorheesa. Też nosi maskę, ma swe narzędzie zbrodni i kolejno eliminuje kolejnych bohaterów, co przybliża tym samym  Szubienicę do typowego slashera.


   Panowie Cluff i Lofing na pewno swym filmem nie zamierzali na nowo zdefiniować kina found footage. Ich dzieło to po prostu bardzo solidnie nakręcony straszak, który w swej kategorii wybija się jednak ponad przeciętność. Przyczynił się do tego m.in. dość zaskakujący i dołujący finał, nie ograniczający się do taniej zagrywki polegającej na urwaniu akcji w najbardziej decydującym momencie. Spisała się też obsada filmu. Nie jest to może szczytowy popis gry aktorskiej, ale odtwórcy głównych ról wypadają w większości scen naturalnie i nawet jeśli zdarzają im się potknięcia, to jesteśmy w stanie im to wybaczyć. Moją uwagę zwróciła zwłaszcza dynamiczna kreacja Cassidy Gifford, której przypadła rola dziewczyny Ryana, acz i Pfeifer Brown wypada całkiem dobrze. Spodobać się też może kolorystyczna stylistyka zdjęć i dobre wykorzystanie elementów scenografii, której nikomu na szczęście nie przyszło do głowy zniszczyć, dzięki czemu Szubienica pojawiła się w kinach na całym świecie radując bezgranicznych miłośników nurtu found footage, w tym niżej podpisanego.
   
 7/10 
 

2 komentarze:

  1. Spoko, dużo racji, podoba mi się:) film dla mnie również 7/10

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam takie same odczucia 7/10

    OdpowiedzUsuń